Zacznę od jednego z moich ulubionych powiedzeń, chociaż nie pamiętam autora.
Praktyka bez teorii jest głucha i ślepa, teoria bez praktyki nie istnieje.
Można się kłócić z tym stwierdzeniem w dobie fizyki teoretycznej, ale nawet ona z chęcią sprawdziłaby swoje założenia w praktyce, gdyby była taka możliwość.
Każdy kto rozważa zrobienie głodówki powinien posiąść przynajmniej podstawową wiedzę o wszystkich procesach z nią związanych. Ma to swoje praktyczne uzasadnienie. Wiedząc co zachodzi w naszym ciele na różnych etapach głodówki, nie damy się oszukać zmysłom. Przejaskrawiając odrobinę posłużę się przykładem narkomana, któremu wszystkie zmysły podpowiadają że jak nie weźmie kolejnej działki to nie wytrzyma. Wzięcie kolejnej działki nie pomoże jednak. Jedzenie jest jak narkotyk którego używamy od urodzenia, kiedy go odstawimy przez jakiś czas organizm próbuje nas nakłonić do „kolejnej działki”. To powierzchowne uczucie z którym świadomość co się dzieje w ciele pomaga sobie poradzić. Jest wiele takich aspektów głodówki, gdzie wiedza pomaga łatwiej przebrnąć…
Grand Canyon między praktykiem a teoretykiem…
Równie dobrze można opowiadać o pierwszym seksie prawiczkowi, jak o tym jakim uczuciem jest głodówka komuś, kto jej nigdy nie robił. Pisałem już o tym, że nie wszystkie mechanizmy głodówki są już znane. Dlatego teoretyk nie może się wypowiadać o samopoczuciu i aspektach psychicznych. Może próbować oceniać parametry medyczne i to najczęściej robi w trakcie trwania etapu głodu. Wówczas mówi się o ciałach ketonowych , straszy się spadającym poziomem sodu i potasu, a gwoździa do trumny przybija się twierdzeniem, że w okresie głodu bez dostarczenia witamin organizm jest podatny na wszystkie infekcje, takich i podobnych mniej, lub bardziej abstrakcyjnych historii i twierdzeń słyszałem dziesiątki. Zapomina się że pewne obciążenie organizmu wynika z faktu pozbywania się „śmieci” z naszego ciała. Trudno żeby ten okres był najprostszy. Nikt nie zadaje sobie wtedy trudu oceny całego procesu głodówki. Łatwiej jest skrytykować jakiś jej kawałek i tego się trzymać. Ja parametry medyczne (pełne wyniki krwi) jednak po zakończeniu głodówki miałem lepsze niż przed, że o fantastycznym samopoczuciu nie wspomnę. A co z innych trudniej mierzalnymi, lub subiektywnymi parametrami zdrowia jak np. odczuwalna elastyczność w stawach, bóle pleców itd. W moim przypadku po pierwszej głodówce zupełnie odpuściły bardzo intensywne bóle pleców i wszystkie mięśnie stały się jakby na nowo elastyczne. Długo by mówić o wszystkich fajnych rzeczach jakich doświadczyłem na i po głodówce.
Głodówka oczami praktyka.
Jeżeli jest przeprowadzona prawidłowo i w prawidłowym okresie, to jedno z najwspanialszych doświadczeń życia. Udowadniamy sobie, że panujemy na swoim życiem, umiemy przezwyciężać słabości. Dzięki spacerom wracamy na łono natury, a nasz stan pozwala się nią delektować. Wielokrotnie odpływamy w nieznane zakamarki własnej świadomości i odkrywamy je na nowo. Fizycznie w trakcie samego etapu głodu bywa różnie, w zależności od tego czy walczymy z głodem (trwa to 2-3 dni) , czy mamy przełom kwasiczy, albo jest nam super. Warto wspomnieć o wyostrzonych zmysłach np. u mnie zapachu. Widząc to czego się pozbywamy z siebie przez wszystkie dni głodu, dociera do nas jak dużo musi znosić na co dzień nasze ciało. Pozbywając się tego jesteśmy i czujemy się bardziej czyści i zdrowi, a także bardziej świadomi potrzeb poprawy jakości odżywiania. Później po głodzeniu następuje okres odbudowy i dla każdego jest to czas aby na nowo nauczyć się smaków i nauczyć się delektować jedzeniem. Radości z tego okresu niesposób opisać. Umiejętność rozróżniania smaków i rozkładania ich na czynniki pierwsze.
Nie będę Wam więcej opowiadał, bo i tak nie poczujecie tego bez podjęcia własnej próby.
Pozdrawiam
Radek